Dream BIG, nowoczesny trening i strefa komfortu

with Brak komentarzy

Dream BIG

Spełniam swoje marzenia, bo gdzie nie zerknę to widzę cytaty motywacyjne: DREAM BIG Małgorzato!

Jak nie będziesz marzyła o czymś wielkim to kim Ty będziesz?

Ucz się ucz, bo nauka to do potęgi klucz – ucz się, bo jak nie to będziesz pracować w MPO mawiała moja rodzina, gdy byłam na początku kariery w szkole podstawowej.

Kilka szkół dalej wszędzie słyszę: musisz wyjść poza swoją strefę komfortu!

No ale jak mi tu dobrze? To po co? Czemu nie mogę sobie tu siedzieć i przyglądać jak świat się kręci beze mnie, wolniej.

PYK

To wolniej zrozumiałam gdy zerwałam więzadła, gdy radośnie zjeżdżałam z wysokiej pomorskiej GÓÓÓÓÓRYYYY Wieżycy.

I wtedy schodziłam w tego „stoku” płacząc, szlochając, bo przecież wyszłam ze swojej strefy komfortu, żeby zrobić coś innego i PYK – kara to jakaś? Po co ja wychodziłam na te narty?

Potem byłam wściekła, bo przecież nie mam czasu na to, żeby siedzieć na SORze, przecież ja mam ustalony grafik od 7:00 do 21:00, w międzyczasie mam treningi karate i biegam i na siłkę jeszcze, a jeszcze szykuję się do zawodów i ja nie mam czasu na to, żeby jakieś więzadło ogarniać.

Na SORze muszę odwołać zajęcia, bo CZEKAM już pół godziny i grafik mi się wali. GRAFIK SIĘ WALI. Bo grafik najważniejszy na świecie!

Chwilę później mam diagnozę: zerwane więzadło krzyżowe przednie i poboczne.

Orteza długa.

Minimum miesiąc.

Potem zobaczy się.

Kule.

Rehabilitacja to proces.

Dwie operacje.

Rehabilitacja to proces.

Powoli.

Ukochaj siebie.

Pocałuj się w kolano.

Ten długi miesiąc to pierwszy PSTRYK, tak poważny, który dostałam w nos.

I z okien mojego mieszkania, do którego przychodzili moi klienci, patrzyłam jak IM się świat szybko kręci, a ile czasu JA mam. Jak mój świat zwolnił.

WOLNIEJ. Zatrzymaj czas.

Nie musisz. 

Nie musisz biec tak.

Bądź dla siebie dobra.

Era psa

Nela straciła wzrok w pierwszym oku gdy miała 7 lat, to był młody pies. Zdobywałam z nią moje pierwsze profesjonalne szlify.

Byłyśmy wszędzie, na każdym szkoleniu jakie się pojawiało. Obedience, agility, klikanie, tropienie, detekcja, flyball, frisbee, dogtrekking, kursy trenerskie, instruktorskie…

Na obi chodziła, bo ja chciałam, a mnie kręciło to jak ten piesek tak się składa ładnie i PAC robi. Jej się nie podobało.

Aglity no fajne, ale nudne, nic co ma strukturę nie jest dla Neli fajne. 

Na flyballu byłyśmy raz na seminarium i Nela aportowała tylko jedną piłkę, tylko swoją. 

Frisbee fajne, ale może 3 razy. 

W dogtrekking wkręciłam się nawet na trasy 50 km, bo zdobywałam. Krew, pot i łzy! 

Ciśnij Małgorzato, wyjdź poza strefę komfortu. 

Ciśnij tak, aby Twoje biodra kolejnego dnia nie były w stanie podnieść Cię do toalety. 

No i tropienie – ciśnij, ucz się, ucz ludzi, jedź do tych lepszych co Cię lepiej nauczą. Zdawaj lepiej egzaminy, kupuj sprzęt pro, dłuższe ślady, trudniejsze zagadki, krew pot i łzy jak mawia tropowy guru. Czytaj książki, rób kursy, zdobywaj dyplomy.

I był taki egzamin z teorii zapachu, online z GURU. 80 dolarów. Płacę, dostaję materiały, a tam 3 kartki skrótu z książki pana GURU. W głowie pojawia się: ale będziesz mieć chociaż jakiś dyplom… Dyplom? Sama bym napisała więcej na ten temat!!!

Zdaję ten egzamin wielokrotnego wyboru i czuję jakiś niedosyt, niechęć, czuję się oszukana?

Nie, ja przecież nie dałabym się oszukać, GURU nosi K9 w nazwie, na czapce, na koszulce. Zna się.

No ale DREAM BIG pojawia się jak lampka. Ciągle świeci jak neon. DREAM BIGGER!

Szukaj Małgorzato gdzie jeszcze możesz się uczyć, na pewno STANY, Stany to tam chodniki złotem wybrukowane, to na pewno tam znajdziesz to czego potrzebujesz.

USA! Stany!

Lecę do Stanów.

Do człowieka, który wcześniej pracował u GURU.

O psach, pracy, tropieniu i detekcji opowiada fajnie, czuję to.

Lecę.

Missouri.

St Louis.

„Wiesz, to nie jest najbezpieczniejsze miasto” – mówi mój kolega.

Ozarks.

Mieszkam w czarnej, mizurskiej doopie.

Przylatuję tu z moją filozofią pracy: nie krzywdzić, dać wybór, bawić się z psem – a wszędzie słyszę: ale wiesz, to jest pies pracujący, to tak z nim trzeba.

Dostaję zadania z psami od detekcji i tropienia. I słyszę:

„Bawary i hanowery mogą tropić.

Maliny i owczarki niemieckie mogą tylko gryźć

Malina, która mieszka w aucie, czasami musi dostać prądem, żeby mu się mózg nie lasował”

Broń. Wszędzie broń.
Potykasz się o broń. 

W aucie, w toalecie, w kuchni, przy butach. Dużo broni.

Dużo broni

Jest wyżeł, który z braku ruchu i stymulacji po wyjściu z kojca na „wybieg” zjada swoje kupy.

– Jest głupi.

Psy nie dostają jedzenia, żeby nie były grube i żeby lepiej pracowały. 

Zabawek też nie dostają, bo bawią się tylko podczas pracy.

Nie wychodzą na spacery, bo spacer im szkodzi – spacer, to tylko na trening.

A żeby się lepiej socjalizowały – gra radio!  A ja mam okno nad tym radiem. W nocy też się socjalizuję!

Wyżła emocje ogarniam w pierwsze 5 dni. Ponieważ jest głupi, to mogę chodzić z nim na spacery. 

Jak dostaje synek piłkę tenisową to jest to dla niego najlepsza rzecz z jego życiu. A jak znajduje kolejną to je gromadzi. I pilnuje, żeby nikt nie zabrał. 

Nikt tu nie chodzi na spacery. 

No trespassing. 

Uważaj, nie wchodź do lasu, bo jest sezon na indyki, tam uważaj, bo są kojoty i też uważaj, żeby nie wejść na czyjś teren.
Generalnie uważaj, bierz ze sobą broń.

Bronią te chodniki wybrukowane.

inny pies

Psy pracujące na deprywacji, tu pierwszy raz widzę jak to działa w praktyce.

Tu widzę jak na strachu i bólu przygotowuje się maliny i owczarki do pracy gryzącej. Bo wiesz – MALINA TAK MA!

Pies podwieszony w tzw klatce, nie ma gdzie się wycofać, to GRYZIE mocniej. A do tego w tym samym czasie dostaje strzał prądem albo podciąga się go na kolczatce, żeby zaciskał mocniej.
Najważniejsze jest, aby NIE ciągnął, ale popychał delikwenta.

Dowiaduję się na czym polega praca nepopo – negative positive positive – są przecież smaczki. Jest zabawka.

Jest motywująca skrzynka. Tu wrzucasz chrupki, żeby pies przyzwyczaił się do dyskomfortu, do chcenia. Oczywiście WAŻNE – ma nie jeść poprzedniego dnia, zje swój posiłek na treningu. Żeby był lepiej zorientowany na człowieka nie chodzi na żadne spacery, ale głównie skacze po kojcu, paznokcie wyłamane, szpotawe łapy.
Przychodzi człowiek, pies na trening, 1000 m śladu i bawar do kojca. 

Aaaa wody też nie ma, bo psom się tak nudzi, że przewracają wiadra. A zabawa odbijającym się światełkiem w misce też jest git. Jedyna aktywność.

Mój wyżeł idzie nieco dalej (bo jest głupi). Przewraca budę, za każdym razem. I stoi na budzie.

Pierwsze narzędzie motywacji już znam – pies dostaje jedzenie tylko podczas treningu.

Drugie narzędzie motywacji – skrzynka – stamtąd pies wyjada chrupki, a może też do niej wejść, położyć się, usiąść – byleby dostać chrupka.

Wszystko potwierdzone badaniami, a wręcz cytowany jest Skinner, Temple Grandin, Ramirez, Pryor i Susan Friedman (OMG)

Motywacja

Kolejny system współpracy i motywacji to półka. Taka półka przymocowana przy czymś na rodzaj ogrodzenia, czasami zwana kwietnikiem, na którą pies wchodzi przednimi łapami i albo pozwala sobie na trening medyczny, albo … POZWALA, bo jest przypięty do niej i gdy nawet chciałby z niej zejść to będzie podwieszony.

Tu też może się socjalizować z innymi psami, inne pieski mogą do niego podchodzić i wąchać jego genitalia. A on ma być grzeczny.

Na szyi mnogość i fantazja różnych obroży. Odpowiednio założona kolczatka (bo ludzie nie potrafią jej dobrze założyć), odpowiednio założony dławik (tacy zwykli ludzie nie potrafią go używać), obroża elektryczna (no tej obroży to już w ogóle ludzie nie potrafią używać, tylko profesjonaliści, ale dostępna jest w każdym sklepie zoologicznym)

Na palcu pierścionek z guziczkiem do obroży elektrycznej, tak trochę skromny i niewidoczny, a w dłoni bacik.

Przecież bacik nie jest do bicia, tylko tak, żeby pies wiedział, co ma robić.

No to znam już trzecią motywację i wiem, że ta nowoczesność i zaprzeczenie tradycyjnym metodom pracy, ponieważ tu pracujemy na całym kwadracie wzmocnień. Negative positive positive.

Oj tak! Są chrupki, więc jest pozytywnie.

I w tym wszystkim ja, która ma tam w przyszłości zamieszkać i przygotowywać więcej psów do tropienia i detekcji.

Jakimś trafem okazuje się, że psy, które ja robię do przeszukiwania pomieszczeń – lepiej pracują. Spokojnie jest w kojcu, bawary nie wyją mi pod oknem.

A wyżeł nie przestawia budy!

Podkradam jedzenie. Karmię ich. Chodzę na spacery. Przed treningiem karmię. Wyłączyłam radio. Mogą spać, nie muszą się socjalizować z muzyką country.

Lekcje

Moje psy mają znacznie lepsze wyniki, spokojniej pracują, nie miotają się po pomieszczeniach, są skupione.

Słyszę, że jak tu przyjadę, to muszę pracować ich metodami, bo jak nie, to przecież jestem kobietą i w tej branży nie ma miejsca na bycie miłym. Pies musi dostać czasami oe, żeby ogarnąć się.

Ja robię w tym czasie owczarka niemieckiego na autokontroli, który w przyszłości ma gryźć przestępców i ich wyszukiwać, bo w końcu okazało się, że owczarki nosy też mają.

Jestem kobietą – przewija mi się przez uszy. Każdego kogo tam spotykam daje mi do zrozumienia, że albo będę tak jak oni w mundurze, z bronią, w bojówkach, ze spiętymi włosami, z monsterem w dłoni. Albo … nie mam co tu szukać.

Nikt nie mówi o tym, że psy, które są pod moją opieką mają znacznie lepsze wyniki pracy.

A co z psami, które nie dają rady?

W najlepszym przypadku są wyadoptowywane – udało się to jednej owczarce i bawarce.

Nie wiem co z resztą – eutanazje na życzenie są w pełni dozwolone i bardzo częste.

Pytam koleżanki z RSPCA – co ja mogę w tym zrobić? Schronienie jest, ochrona przed słońcem jest, wybieg jest, psy jedzą, mają picie – NIC NIE MOŻEMY ZROBIĆ.

Uciekam stamtąd. Do Kaliforni. Ale w środku mam poczucie winy, że zostawiłam te psy. 

6 dni później wydaję 2600 zł na przebookowanie biletu i WRACAM do psów.

Ale nie wytrzymuję.

Kilka lat później, to o czym tu piszę, bardzej ze szczegółami przerabiam ze swoją terapeutką jako głęboką traumę. 

Moje lekcje życia: wychodzenie poza strefę komfortu mam przerobione.

PS z perspektywy czasu ta szkoła BYŁA BARDZO POZYTYWNA, doceniam!

Dokąd idziemy?

I kilka lat później przyglądam się polskiemu i czeskiemu podwórku pracy z psem i zastanawiam się dokąd zmierzamy.

  • Dlaczego chcesz się uczyć od pana z koszulką K9?
  • Czemu kręci Cię pan, który jest taki “ach” stanowczy dla psa? Taki silny? (Dla psa, serio?)
  • Co Cię ciągnie do pana, który swobodnie wyznaje, że lubi przysmażyć psa?
  • Dlaczego słuchasz pani, która chodzi z pierścionkiem na palcu i strzela pieski prądem, czasami postraszy bacikiem, a czasami kopnie (ale tylko tak delikatnie kopnie)?
  • Czemu poddajesz się tego rodzaju autorytetowi?
  • Dlaczego czujesz, że musi to być krew pot i łzy?
  • Dlaczego gdy pani każe trzymać psa w klatce, Ty to robisz?
  • Dlaczego nie zaufasz sobie i psa który pokrwawił sobie palce i wyrwał pazury próbując wydostać się z klatki nie wypuścisz, tylko w głowie słyszysz: nie możesz reagować, bo go nagrodzisz jak drapie!
  • Dlaczego wchodzisz w trening w psem jak żołnierz, z postawą na baczność? A KOMENDAMI rzucasz jak do armii?
  • Dlaczego dajesz psu jedzenie tylko za to co zrobi?
  • Dlaczego nie jesteś sobą?
  • Dlaczego kręci Cię przemoc?

NowE!

Chyba najbardziej obija mi się o uszy slowo: nowoczesny trening – gdzie słowo nowoczesny ma być czymś na miarę najnowszego smartfona. 

I zrobiłam kilka lat temu taki kurs, właśnie o takiej nazwie.

Co ciekawe przyszło na niego wiele osób, całkowicie mi nieznanych – hej, chyba kupiliście wtedy coś, co nie do końca było tym co myśleliście, że kupujecie.

A ja tam o WYBORZE gadałam, napięciu, spuszczaniu emocji, pracy w trójkącie stresu – kursanci na koniec BYLI zadowoleni, ale zaskoczeni, bo spodziewali się negative positive positive.

W tym roku robię SKILL UP, który jest związany z nagradzaniem i uczeniem. Zawieram w nim też trening medyczny i … NOWOCZESNY. No ale postanowiłam nazwać go inaczej – trening bez frustracji – sama nie do końca jestem przekonana do tej nazwy, ale lepiej niż wrzucać mnie do NOWOCZESNEGO worka.

I w moim nowoczesnym podejściu ja łączę to co pojawia się w dziedzinie pedagogiki: rodzicielstwo bliskości, wychowywanie bez kar i nagród, od strony ciała dorzucam uziemianie, integrację sensoryczną i teorię poliwagalną. I wiecie gdzie widzę problem: w słowach kluczach i ich interpretacji.

Bo jak Ty interpretujesz słowo np KOMUNIKACJA?

No i tu przychodzi TO ZALEŻY…

Możesz w głowie mieć spacery równoległe, spotkania przez siatkę, swawolne bieganie piesków, wpuszczanie nieznanego psa do znającej się grupy psów, albo pstryknięcie prądem, aby pies coś zrobił, spacery socjalizacyjne – wszystko możesz wrzucić do jednego wora. 

I ten trening nowoczesny też możesz interpetować na kilka sposobów, w zależności od tego jaka to reklama, jakie słowa kluczowe trafiają do Ciebie, czy copywriter dobrze dobrał słownictwo, aby przekonać Cię do właśnie tego sposobu treningu z psem.

Czy nowoczesny to użycie nowoczesnych metod?

O tak!

Możesz zapisać się na semi jako obserwator za darmo, jeśli kupiłaś obrożę elektryczną w danej szkole. A do tego na stronie tej szkoły wrzucają cytaty od popularnych amerykańskich mentorów. No to musi być FAJN!

Czy nowoczesny trening może pojawić się na tropieniu?

Oczywiście!

Przecież można psa MOTYWOWAĆ! Nie karmić psa przed śladem. Najlepiej pominąć i śniadanie i wczorajszą kolację. Podkręcić bardziej przed rozpoczęciem śladu, a w trakcie śladu gdy zawęsza siuśki rzucić w niego butelką z kamieniami.
Albo trzymać go w piwnicy pod domem i tylko wypuszczać na ślad. 

Powiedz mi gdzie tu nowoczesność???

Bo ja ostatnio czytałam Chłopki i widzę w tym spojrzeniu na psa rolę chłopskiej kobiety w latach 20-30 ubiegłego wieku.

No więc gdzie Ty w tym wszystkim jesteś?

Kim jesteś?

Do czego potrzebny jest Ci GURU?