Jestem na podłodze
Pamiętam, że siedzę na podłodze, dokładnie na dywanie i przyglądam się rybkom w akwarium.
Dokąd płyną, skoro mają pół metra po dłuższej ścianie? Gonią się? Szperają w podłożu? Rozmawiają z panem glonojadem, dobra lecą dalej.
Co to za rybki? Sprawdzam teraz w Google – skalary – dlaczego nie pamiętam tego faktu, ale pamiętam ich kolory i prążki?
Pamiętam też, że siedziałam 3,5 godziny przyglądając się mojemu małemu wodnemu życiu – jak to się stało, że umiem usiąść na tyle godzin w jednym miejscu i skupić się na NICZYM?
Przemijanie – czas minął szybko, przecież uczę się do matury.
Co pamiętam?
Autobus nr 57
Pamiętam maturalny poranek, jest 5 rano i głowa jakby obudzona, ale nieprzytomna.
Jakoś tak CZAS do tej matury minął jak przyglądanie się rybkom, jestem nieprzygotowana.
Biorę skrypt nr 4 z języka polskiego, idę do autobusu. Stoję na przystanku, czytam tematy, opracowania, podjeżdża autobus nr 57, wsiadam i czytam dalej, teraz kawałek o bohaterze romantycznym, Pan Tadeusz, Konrad Wallenrod, samotny, poszukujący, młody, targany emocjami – brzmi jak taki maturzysta rebeliant.
Nic nie umiem – głowa mi wciąż mówi – nic nie umiem.
Pamiętam, że piszemy w tzw łączniku, nie na sali gimnastycznej. Siedzę w 3 ławce od przodu, w środkowym rzędzie.
Dostajemy tematy: BOHATER ROMANTYCZNY.
Nie można wyjść nawet do toalety, jeśli napisałaś, to siedzisz, minimum 3 godziny na twardym krześle.
Ludzie kreślą i piszą książki, ja mam 3 strony – pewnie mało, bo przecież inni tak dużo piszą?
Moja pani od polskiego podchodzi i zrzuca kawałek paluszka w jedno miejsce na kartce – poprawiam błąd:))
Wychodzę. Kilka dni później wiem, że zdałam.
Dlaczego ja pamiętam ten łącznik? Nr ławki? Mój numer w dzienniku? Przemijanie zabiera inne szczegóły, przede wszystkim twarze.
Jakie to emocje?
Pamiętam, że jest koncert Solidarności w Stoczni Gdańskiej.
Znajomi sugerują: nie jedziemy tam autem, a ja jestem przerażona ilością ludzi w 3 wagonowym tramwaju. Podjeżdża kolejny… koleżanka mówi do mnie: to może pójdziemy pieszo – jestem już auciarzem – mam jakiś lęk przed komunikacją publiczną, mimo, że od 4 klasy jeżdżę tramwajami po mieście, aby dotrzeć do szkoły.
Lęk nie przemija – lęk pamiętam, pamiętam też zapachy. I że stałam na górce, takim wybrzuszeniu i w swojej Nokii N97 sprawdzałam MMSy – ze zdjęciami kilkutygodniowej Neli.
Nie wiem kto grał, ponoć śpiewała Kora, a potem Kylie Minogue i chyba był 1. czerwca.
Przemijanie zabiera szczegóły, ale czuję do dziś swoją reakcję, gdy widzę TEN MIOT POSOKOWCÓW.
Nela
Posokowiec bawarski
Pamiętam, jak odebrałam Nelę, huśtawkę, z której spadły dzieci, działkę ROD, chyba było jakieś ciasto.
Czuję pod palcami jej sierść, widzę jej oczy, nie pamiętam czy ja tam coś zapłaciłam.
Trasy 400 km do Gdańska też nie pamiętam, ale mam zdjęcia – zatem jakoś dojechaliśmy.
Pamiętam ten płacz, mój płacz jak wiedziałam, że Nela jedzie ze mną do domu, że to moje życie się zmieni (jeszcze nie wiedziałam jak bardzo!) i pytanie mojej hodowczyni: napiszesz jak się w niej zakochasz?
Ale ja już ją KOCHAM!!!!
A ja czuję tę oksytocynę, jak łzy lecą mi i nie mogę kierować, bo ja ryczę – czemu ja tak ryczę?
Pamiętam frustrację i niemoc.
Nie ogarniałam siebie, swoich emocji – Nela wywalała ze mnie wszystkie demony, które gdzieś siedziały zakryte pod ciuchami, autem, fajną pracą.
Chciałam w końcu swojego psa, aby kochać, tak bez żadnych pretensji, zobowiązań – a ona wprowadzała mnie w skrajne emocje, które gdzieś kisiłam w sobie i “o nich nie wiedziałam”, zdecydowanie nic wtedy nie czułam.
Nela nie widzi
Pamiętam jak wróciłam z obozu do domu i ona jakoś tak nie przyszła się przywitać.
Miała 7 lat, zjeździłam z nią całą Polskę, przetropiłam hektary, pozdawałam egzaminy o jakich w Polsce nawet nie słyszano.
Tęskniłam na obozie, zastanawiając się czemu siedzę tu z innymi psami, czemu je szkolę, czemu jestem dla nich, ale nie dla niej?
Dlaczego się nie wita? Wylizuje kubeczek po jogurcie – coś nie gra. Przyglądam się, coś się stało z okiem podczas mojej nieobecności.
To oko nigdy nie będzie zdrowe
Skrajne emocje
Pamiętam, że zaczęła się jazda, mogłam odwołać wszystko, każde seminarium, wykład i jechać przez całą Polskę do lekarza weterynarii, który ogarniał jaskrę.
Pamiętam też mój ból, gdy gdański okulista zrobił ablację oka i oddał mi ją w gorszym stanie niż przed zabiegiem.
Pamiętam każde codzienne 50 zł za badanie ciśnienia w oku.
Pamiętam NIEMOC.
Że ja chcę jej pomóc, mam tu przecież listę super lekarzy i oni nie wiedzą co dalej? Że każde 50 zł jest ok, ale nikt mi nie mówi: to ją boli, usuń to oko.
Pamiętam też WINĘ, że za mało zrobiłam!
Znajduję kolejnych lekarzy w Warszawie, w końcu ktoś mi mówi: NIC Z TEGO NIE BĘDZIE – to oko już nigdy nie będzie zdrowe.
Pamiętam, że odebrałam ją po zabiegu bez oka, ale wesołą.
Ja w sumie też całkiem wyluzowana. Mamy przecież jeszcze jedno oko!
Czy ktoś mi powiedział co dalej?
NIE!
Z darmowego lajwa jednej z psich okulistek dowiaduję się, że w przypadku jaskry drugie oko trzeba kontrolować i że zazwyczaj w ciągu roku pies traci całkowicie wzrok.
Z lajwa!
Jest złość i wina, że na pewno coś przeoczyłam.
JA!
Tracimy oko
Pamiętam, że jestem wściekła, dlaczego nikt mi tego nie powiedział?
Dlaczego od 8 miesięcy nie dbamy o zdrowe oko?
Dlaczego tyle wielkich nazwisk nie powiedziało mi, żebym sprawdzała ciśnienie w oku i podawała już teraz krople?
Następnego dnia po lajwie, jestem we Wrocławiu. Wszystkie wcześniejsze symptomy Neli, czyli czasami się zagubiła w domu, czasami jakby nie słyszała i nie wiedziała gdzie jestem – to już jaskra w drugim oku.
Tracimy drugie oko.
Ja i ona.
Razem tracimy.
ona ogarnia mnie
Pamiętam, że lekarka jak pierwsza ogarnęła decyzyjność, proste wyjaśnienie, co i jak i dlaczego i jestem zarządzona.
Nela ma usunięte obie gałki oczne – dlaczego tak długo musiało ją boleć?
Pamiętam, że mnie nie było przez 3 dni.
Fizycznie może i byłam, ale gdzie była Gosia ze środka?
Nie było mnie dla niej, bo wyłam, patrzyłam na nią jak stoi w rogu w kuchni i nie ma pojęcia gdzie jest.
A ja znowu czuję wściekłość, niemoc i ból w jednym momencie.
Nie chcę patrzeć w wiadomości, bo wszyscy mi piszą: będzie dobrze, psy się szybko przyzwyczajają.
A człowiek?
Obserwuję ją, po 3 dniach ona ogarnia mnie. ONA OGARNIA MNIE!
Wali się wszystko – jej aparat ruchu, tarczyca, trzustka – Deb Bauer do mnie pisze jako jedyna – jestem, jak potrzebujesz to pisz.
Umów wizytę tu i tu, sprawdź to i to.
Czuję, że obydwie z Nelą wsadzają mnie w zadania. Ogarnij się!
Płacz i wesołość
Pamiętam też jak wylądowałyśmy o 23:00 w całodobówce, ze spuchniętą głową.
Siedzę na zimnej podłodze w gabinecie i czekam. Ona obolała, krwiak rośnie i czuję zapach zioła.
Ona też – taka obolała i wystawia mi ten zapach!!!
Ryczę i się śmieję, kocham ją tak bardzo i właśnie pokazała mi jak mnie prowadzić przez to jej niewidzenie.
Dostajemy 50% zniżki:)
A rano cała ekipa na nas czeka, krwiak schodzi.
To przemijanie przeraża mnie najbardziej.
Ona ma dzisiaj 14 lat. Każdy dzień to dla mnie prezent, każdy spacer, każde wyszukanie zapachu.
Wkurza mnie jak stoi i nie wie co ze sobą zrobić – ale to nie ona mnie wkurza, tylko to, że nie mogę nic zrobić.
Nie mogę sprawić, aby była młodsza, mogę wskazać jej miejsce gdzie może się w spokoju położyć.
Ja dla niej
Co ja w ogóle mogę?
Zapłacić za zabiegi, za leki, za suple, za super jedzenie.
Ale nie mogę podjąć decyzji jakie suple, jakie leki, jakie zabiegi – tu czuję niemoc, podobną do początków jaskry – dlatego czytam, oglądam lajwy i webinary weterynaryjne.
Robię pracę z ciałem, integrację sensoryczną, masaż psów, wchodzę w zoofizjo, bo wiem, że wszystko czego mnie nauczyła o psach i o ludziach mam teraz dla niej.
Pamiętam moje pierwsze seminarium w 2013 roku dla moich podopiecznych adoptowanych posokowców, pamiętam też jak grafik miałam zapełniony na 2 lata do przodu, jak jeździłam 70000 rocznie po Europie i uczyłam.
Pamiętam też ten obuch w twarz – zajmij się swoimi psami!
I jestem wdzięczna, bo te psy, które poznałam na swojej drodze też pomogły mi w uświadomieniu moich emocji, pomogły nam z Nelą.
Przemijanie sprawia, że są inne ważne sprawy, jest jeden priorytet! ONA 🙂